stycznia 02, 2021

Najlepsze i najgorsze książki 2020 - podsumowanie



Rok 2020 kończę z 83 przeczytanymi książkami oraz 12 numerami Nowej Fantastyki. Niezły wynik, którego się nie spodziewałam. Pomocne były na pewno audiobooki, których nauczyłam się słuchać podczas biegania.
Przypadek sprawił, że najlepsze książki tego roku należą do zaledwie dwóch gatunków - fantastyka i reportaż. 
Zobaczcie jak się prezentują:

Fantastyka:


Nie jestem w stanie wskazać jednoznacznego zwycięscy, więc prezentuję Wam cztery świetne książki z gatunku fantasy. Niesamowite Mgły Avalonu zachwyciły mnie klimatem, magią i innym spojrzeniem na legendę o Królu Arturze. Tolkien jak zawsze epicki, a Upadek Gondolinu sprawił, że na nowo odkryłam magię tego świata. Jedno z największych zaskoczeń tego roku to Mag Bitewny. Książka jednotomowa (w Polsce podzielona na pół) i wciągająca z dużą ilością klasycznego machania mieczem i magią, a do tego są smoki. I na koniec coś z naszego podwórka, czyli Baśń o wężowym sercu, albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli. Książka niesamowicie klimatyczna, lekko oniryczna i biorąca na tapet beskidzkie opowieści i podanie ludowe, a to wszystko w cieniu rabacji galicyjskiej.

Reportaże:



Przeczytałam też sporo dobrych reportaży. Książka, która mną najbardziej wstrząsnęła to zdecydowanie 27 śmierci Toby'ego Obeda, bo nie spodziewałam się po Kanadzie takich rzeczy, tak nieludzkiego traktowania dzieci rdzennych mieszkańców i tylu rodzinnych dramatów. Książka z serii amerykańskiej San Francisco. Dziki brzeg wolności to świetny obraz miasta od jego początków po współczesne problemy. Dla wszystkich zainteresowanych Koreą Północną Wielki następca. Niebiańskie przeznaczenie błyskotliwego towarzysza Kim Dzong Una będzie strzałem w dziesiątkę. Na koniec coś zza wschodniej granicy. O północy w Czarnobylu to kompleksowe opisanie katastrofy, dziennikarskie śledztwo i liczne relacje świadków. 

Najsłabsze książki:


Zaznaczę, że żadna książka przeczytana w tym roku nie okazała się jednoznacznie zła, co jest w sumie małym sukcesem, bo staranniej dobierałam lektury i unikałam tych, do których nie miałam przekonania, że mi się spodobają. Powyższe książki nie są złe, ale na tle pozostałych rysują się najsłabiej.
Siedem Sióstr to dla mnie książka, która idealnie wpisuje się w stereotypowy obraz lektury dla statecznej starszej pani (wybaczcie, wszyscy fani tej lektury i starsze panie). Jest to książka mdła, mdła i nudna. Nie jest zła, ale tematyka mnie uśpiła. Wyspa to spełniona apokalipsa w islandzkiej wersji, która nie podbiła mojego serca. Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko jest to pozycja dla mnie nudna, bo ja (nie chwalę się tu) o prawie wszystkim tym czytałam i uczyłam się na studiach. Dla mnie nie była interesująca, a tematy były liźnięte bardzo pobieżnie. Na koniec Oplątani Mazurami, czyli książka która miała być tajemnicza i piękna i magiczna, a okazała się rozczarowaniem i to nie za długim, bo jest bardzo cienka. Gdzie jest ta obiecana Czarodziejka Jezior w olchowej łódeczce?

Inne warte uwagi:



Postanowiłam dodać jeszcze jedną kategorię do mojego podsumowania. Są to książki, które nie są może wybitnie napisane, ale są ciekawe i po prostu warte uwagi.
Po pierwsze Friends przyjaciele na zawsze, czyli must have dla każdego fana serialowych Przyjaciół. Cudownie wydany album pełen zdjęć i ciekawostek o najlepszych odcinkach. Legendy Świata Wynurzonego to seria za którą radzę się rozglądnąć w bibliotece (ciężka do kupienia). W tym roku przeczytałam Legendy, a poprzednie dwie serie (Kroniki i Wojny Świata Wynurzonego) czytałam lata temu i to było jak spotkanie z dawno nie widzianymi przyjaciółmi. Kolejna książka to Prosta sprawa, która powstawała w odcinkach na Facebooku i przywodzi mi na myśl dobry western, tylko że w dolnośląskim wydaniu. Na koniec kontrowersyjna, ale warta uwagi książka Oświęcim. Czarna zima, która mnie, mieszkankę ziemi oświęcimskiej, zaskoczyła nie raz. 


To by było na tyle. Życzę Wam zaczytanego 2021 roku!

Brak komentarzy: