marca 18, 2018
Pieśń i krzyk - Jacek Łukawski
Nareszcie, nareszcie przeczytałam Pieśń i krzyk i to była
naprawdę super przygoda. Jednak na
początku podzielę się z wami moją opinią o tym jak powinna wyglądać porządna
książka fantasy. Na początku musi być mapa. Koniec. W wieku 7 lat nie
wiedziałam gdzie leży Kraków, ale geografię Mrocznej Puszczy znałam śpiewająco.
W Pieśni i krzyku jest naprawdę zaje*ista mapa, która się ładnie rozrosła i od
razu wygodniej się czyta. Dodajmy też do tego piękne ilustracje, których jest stanowczo za mało, a wychodzi naprawdę super wydana książka.
Arthorn, był do tej pory moim ulubionym bohaterem, ale
niestety się to zmieniło (ale o tym za chwilę). Tak więc Arthorn ze swojej celi
trafia wprost na galerę wraz z innymi
więźniami. Zaczyna się jego podróż w której odnajduje kilku starych druhów i
odkrywa, że Wondettel nie do końca jest krajem o który walczył. Jego myśli
wciąż biegną na wschód do ukrytej doliny i jego ukochanej Valeski. Tymczasem
Nife ostrzy sobie zęby na tereny dotychczas zajmowane przez Martwicę.
Tymczasem Valesca zmierza na zachód przez płaskostworze w
towarzystwie mojego nowego ulubionego bohatera – Węgielka. Węgielek to czarny
kot, którego po drodze znalazła i uwielbiam go. Z nim jest ciekawa historia,
ale musicie to przeczytać sami.
W tej finałowej części jest trochę niebezpieczniej i
brutalniej niż w poprzednich. Znaczna część historii to po prostu polityka oraz
podróże z wojskiem. Odbyło się to trochę kosztem tych wszystkich słowiańskich
zwyczajów i demonów nad którymi piałam z zachwytu, ale rozumiem, że blisko
armii raczej żadne borutniki się nie zaplątają. Jednak jeśli wziąć pod uwagę
całą trylogię, to jest (powtórzę to co napisałam w recenzji 1 części dawno temu)
najlepsze słowiańskie fantasy jakie czytałam od czasu Wiedźmina.
Znowu zachwycałam się językiem tej powieści. Jest idealny.
Stylizowany na lekko archaiczny czy ludową gwarę w zależności od tego, który bohater
aktualnie mówi. Nie chcę tu robić wykładów o intertekstualności, ale uwielbiam
to jak autor wplata do książki nawiązania do innych tworów kultury. W tej
części doszukałam się m.in. Gry o tron, wikingów i Królewny Śnieżki, a jest tego jeszcze więcej i
pewnie znacznej części nie skojarzyłam. Może Wam się to uda.
Przyznam też, że miałam mieszane odczucia co do zakończenia.
Miałam nadzieję, na jakąś wielką, epicką bitwę. Oczywiście nie zdradę Wam jak
się wszystko potoczyło, ale nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i w
sumie… bardzo mi się to spodobało. Było dość nietypowo. Cały finał minął mi też
stanowczo za szybko i mógłby być nieco dogłębniej opisany.
Mój największy zarzut dotyczy tego, że nie ma kolejnej
części! Ja chcę dostać coś jeszcze, a po takim końcu sprawa wydaje mi się
otwarta. W tym świecie można umieścić niejedną historię i będę trzymała za to
kciuki. A wszystkim, którzy nie znają jeszcze Jacka Łukawskiego, polecam
przeczytać książki z Krainy Martwej Ziemi.
Przeczytajcie recenzje poprzednich części:
Szczegóły:
Tytuł: Pieśń i krzyk
Tom: 3
Cykl: Kraina Martwej Ziemi
Autor: Jacek Łukawski
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 432
Brak komentarzy: