marca 24, 2018

W okowach lodu i magia na kartki - Nowa Fantastyka nr 4/2018


Tematem z okładki jest 25 lat Magic: The Gathering, czyli kolekcjonerska gra karciana. Do mnie ten fenomen nigdy nie dotarł, nawet nie kojarzę nikogo w moim otoczeniu kto by w nią grał, więc znowu dowiedziałam się czegoś „nowego” o świecie fantastyki. Oprócz fenomenu gry samej w sobie, dostajemy szeroki przekrój nowych gier RPG, które korzystają z założeń znanych z Magic. Dla fanów prawdziwa gratka. 


Zbliża się Wielkanoc i z tej okazji w numerze zagościła "Wielkanocna Mitologia Słowiańska", tak, dobrze czytacie. Artykuł mówi o mieszaniu się słowiańskiej kultury i tradycji z chrześcijańskimi świętami. Przecież nie wszystko zmieniło się z dnia na dzień. Jako wielka miłośniczka wszystkiego co słowiańskie, jestem bardzo zadowolona z tego co dostałam. I jeszcze te piękne ilustracje… 

Od jakiegoś czasu wszystkich zaprząta Terror Dana Simmonsa. Wkrótce pojawi się serial, a niedawno wznowiono książkę z pięknymi okładkami. Wciąż się waham, czy chcę to zobaczyć i przeczytać (historie o polarnikach mnie przerażają), ale artykuł "Fantastyka w okowach lodu" dostarcza wiele ciekawych propozycji inspirowanych lodem i zimą, zarówno książek, filmów i gier. Wspomina np. dość popularny film Pojutrze (co jakiś czas wpadam na niego w TV), czy 30 dni nocy, jeden z pierwszych krwawych i w sumie strasznych filmów jakie w ogóle obejrzałam. Oprócz tego na pewno zachęcił mnie do przeczytania w końcu Lodu Jacka Dukaja.

Tekst "Gdzie zjemy jutro?" jest szalenie ciekawym przeglądem restauracji inspirowanych wszelkiego rodzaju fantastyką. Mi się marzy odwiedzenie „Zielonego Smoka” w nowozelandzkim Hobbitonie. Fajny i ciekawy artykuł, ale aż się prosi, żeby było w nim więcej zdjęć opisywanych miejsc. Ja bym chciała zobaczyć te wszystkie restauracje!

W numerze pojawia się też całkiem spory dział z recenzjami. Poczułam się zachęcona do przeczytania Narzeczonej Księcia Williama Goodmana i Kształtu wody Daniela Krausa i Guillermo del Toro.

Opowiadania

Jeśli chodzi o prozę, to najbardziej czekałam na Le Guin i Łukawskiego.
„Wieszczba niemowy” Jacka Łukawskiego jest super dodatkiem do Pieśni i krzyku. To historia Bogurta, jednego z bohaterów książki. Wszystko widzimy z jego perspektywy i dowiadujemy się jak właściwie trafił na galerę płynącą z poselstwem do Nife. Jeśli jesteście ciekawi jego losów polecam to opowiadanie lub rozdział 8 książki Pieśń i krzyk, który mówi o tym samym, lecz z nieco innej perspektywy. Dla mnie to był mega miły bonus i chwilowy powrót do Krainy Martwej Ziemi.

„Milczenie Asonu” Ursuli K. Le Guin było kolejnym wyczekiwanym przeze mnie opowiadaniem, szczególnie że nieco ponad miesiąc temu pożegnaliśmy autorkę. Jest bardzo krótkie i mówi o Asonu, którzy zrezygnowali z używania języka, co fascynuje turystów, którzy ich odwiedzają. Bardzo ciekawy tekst, ale chyba nie porwał mnie w takim stopniu na jaki miałam nadzieję.

Nie jestem w stanie wskazać najlepszego wg mnie opowiadania tego numeru, ale czołową lokatę zajmują E. Lily Yu i Charles Yu.
„Wiedźma z Pustkowia Oriona i Młody Rycerz” E. Lily Yu to bardzo baśniowa opowieść o pomocnicy handlarza, która została wiedźmą i zamieszkała na pustkowiu. Nauczyła się magii i pomagała ludziom, aż do jej chaty zapukał rycerz szukający zaklęcia na smoki. Opowiadanie czytało się bardzo szybko i przyjemnie, posiada w sobie nawet pewną naukę kryjącą się pod powierzchnią, więc polecam przeczytać.

Kolejne świetne opowiadanie to „Baśń” Charlesa Yu. Początkowo nie wiedziałam o co w nim chodzi. Chyba muszę Wam przytoczyć pewien cytat „Dawno, dawno temu żył mężczyzna, który nie potrafił posługiwać się mieczem, a w dodatku bardzo obawiał się smoków.  Postanowił więc zdawać na prawo”. Miesza się tu świat baśniowy z elementami współczesnymi, a głównym wątkiem jest opowieść o małżeństwie, któremu rodzi się dziecko inne niż wszystkie dzieci. Ta baśniowa historia porusza bardzo ważne kwestie postrzegania inności przez ludzi i tak samo jak w przypadku poprzedniego tekstu ma w sobie pewien morał i naukę.

Tym razem proza polska jakoś mnie nie porwała. Nie jestem fanką boksu, a o nim w dużym stopniu są „Ring wolny” Marcina Kowalczyka oraz „Off the record” Tomasza Marchewki, z czego pierwszy mówi o bardziej cielesnej i duchowej odsłonie walk i ciekawym spojrzeniu w przyszłość, a drugi idzie w zupełnie inną stronę - w stronę walk mechanicznych. Cóż, tym razem to nie była moja tematyka, ale czytało się je dobrze.

Oprócz wyżej wymienionych, dostajemy też „Bogowie nie umarli na próżno” Kena Liu. Chyba jeszcze nigdy nie zachwyciło mnie opowiadanie tego autora i tym razem jest tak samo. Może nie czuję jego stylu pisania? Jednak muszę dodać, że podobała mi się graficzna strona tego tekstu – musicie sami zobaczyć.

Brak komentarzy: