lutego 02, 2015
Pięćdziesiąt twarzy Greya - E.L. James
To gniot... Nie wiem jakich innych słów użyć aby tą książkę opisać. Zaznaczam, iż jest to moja całkowicie subiektywna ocena. Przez całą książkę pieprzą się jak króliki. Sceny seksu pojawiają się średnio co cztery strony, co wywołuje efekt: "no nie, znowu się pier***ą".Gdyby jeszcze były dobrze opisane. Bo ile razy można "rozpadać się na miliony kawałków", nie ma innego określenia? Zasób słów jest bardzo ubogi. Autorka miała niezłe koncepcje scen seksu, ale zabrakło jej umiejętności by to dobrze opisać.Bohaterowie byli wzorowanie na Belli i Edwardzie ze "Zmierzchu" S. Meyer. Na każdym kroku widać podobieństwa. Ana - główna postać jest niesamowicie irytująca. Kompletnie nie wzbudza sympatii, jest zagubiona, nieśmiała i mało wyrazista - Bella wypisz wymaluj. Jako studentka literatury angielskiej powinna prezentować jakiś poziom słownictwa, niestety jej wypowiedzi są tak samo płytkie jak opisy w całej książce. Sytuację ratuje trochę postać Christiana Graya. Na szczęście posiada silną osobowość, zdolność do prawienia komplementów i dowcipów. Ubiera się w drogie garnitury i nienagannie się wypowiada. W jakiś sposób jest nieco interesujący.
E.L. James nie odkryła Ameryki opisując relację pana i uległej. Pejcze, bicze - to wszystko już było, nic nowego. Postacie drugoplanowe są płaskie i w sumie ograniczają się tylko do posiadania imion. Fabuła jest szczątkowa i kończy się na rozmówach z podtekstami i samych opisach seksu.
Sięgnęłam po tą książkę tylko przez zamieszanie na rynku jakie wywołała. Hasła reklamowe były zachęcające, ale rozczarowałam się. Mimo tego są osoby, którym się spodobała. Teraz rynek zalewają "greyopodobne" powiastki, które powszechnie nazywają erotykami choć nawet koło nich nie leżały. Dla mnie "Pięćdziesiąt twarzy Graya" nie jest erotykiem, tylko źle napisanym romansem, nie polecam, ale cóż... kto co lubi, pozytywne opinie też posiada.
Nie cierpię tej książki, chociaż nigdy nie pomyslałabym, że znienawidzę książkę. Gniot okropny :)
OdpowiedzUsuńJa tak samo, aż byłam w szoku, że można takie coś napisać ;)
UsuńNo w końcu ktoś! Ileż można czytać recenzji o tym, jaki Grey jest świetny, podczas gdy jest to jedno wielkie gówno!? Zupełnie zgadzam się z Twoją opinią. Zasób słów jest ubogi, wręcz żałosny. Każda scena seksu wyglądała tak samo. Ana jest płytka, bezbarwna i do tego jak karton! Nie ma własnego zdania, jest nijaka tak bardzo, jak jeszcze żadna bohaterka jakiejkolwiek przeczytanej przeze mnie książki. Cóż, masz poniekąd rację, sytuację ratuje Christian, ale... No proszę, on też jest kartonem, bezbarwną postacią, która po prostu irytuje czytelnika (chociaż mniej, niż Ana).
OdpowiedzUsuńTo po prostu chłam, jedna wielka kpina z literatury erotycznej, która w swym dorobku ma naprawdę sporo dobrych pozycji, chociażby taki "Pałac"Emmy Cavalier, gdzie BDSM to prawdziwy BDSM, a nie jakaś żałosna imitacja...
Ale jedno muszę przyznać: dobrze, że zaczęłam od Greya, bo przynajmniej dzięki niemu przeczytała wiele fascynujących książek o podobnej (czytaj: lepszej) tematyce i przynajmniej ominęło mnie rozczarowanie tą książką, bo miałam ją już za sobą, czytając te dobre, które naprawdę wywierają na czytelniku wrażenie. ;)
Przy okazji, możesz spróbować ten "Pałac". Jest dość ostry, jest też klasykiem literatury francuskiej, z tego co mi wiadomo, ale myślę, że warto, bo mimo naprawdę ostrych fragmentów, jest to fajna (ach, ulubione słówko polonistów!) lektura. :)
Pozdrawiam, Koneko
recenzje-koneko.blogspot.com
Będę miała "Pałac" na uwadze. Dzięki! ;)
Usuń