czerwca 04, 2018

451° Fahrenheita - Ray Bradbury


451° Fahrenheita to temperatura w której palą się książki. Jesteśmy w dystopijnej Ameryce znajdującej się w stanie wojny z resztą świata. Jednak w samych Stanach zupełnie tego nie odczuwają. Społeczeństwo pogrążone jest w hedonistycznych rozrywkach,  media zawładnęły ludźmi i pokazują im wszystko tylko w pozytywnym świetle. Najważniejsza nie jest rodzina, dzieci czy miłość, ale jak największy ekran telewizora, a najlepiej kilka, na całą ścianę. 

Zagrożeniem i źródłem wszelkiego zła są książki. Posiadanie ich jest zabronione, a ich likwidacją zajmują się strażacy, którzy zamiast chronić przed ogniem, wywołują go lejąc na książki całe litry nafty.

Książki ukazują pory na twarzy życia. Wygodni ludzie chcą tylko woskowych księżycowych twarzy, bez porów, bez włosów, bez wyrazu.

Guy Montag jest strażakiem. Do tej pory z radością wykonywał swoją pracę, aż spotkał pewną dziewczynę z sąsiedztwa - Clarisse, która okazała się bardzo niezwykłą osobą. Jej jedno pytanie, czy Guy jest szczęśliwy, sprawiło, że zaczął się on zastanawiać nad jego obecny życiem, nad żoną, której prawie nie znał i technologią kierującą wszystkim. Zaczął potajemnie ukrywać książki, czytać je i poznawać przeszłość.

Napełniaj oczy cudami— mówił — żyj tak, jak byś miał paść trupem za dziesięć sekund. Oglądaj świat. Jest bardziej fantastyczny niż jakiekolwiek marzenie sporządzane czy opłacane w fabrykach.

Jestem pod wielkim wrażeniem tej książki. Jest napisana pięknie, pełno w niej różnych mądrości o czytaniu, życiu i cytatów z różnych klasycznych dzieł. Cała książka jest bardzo krótka, aż się zdziwiłam jaka jest cienka, bo sam tekst zajmuje dokładnie 152 strony. Jednak jest bardzo dynamiczna. Wypowiedzi i przemyślenia bohatera są czasem chaotyczne i składają się często jedynie z pojedynczych wyrazów, ale świetnie napędzają akcję, która nie jest przesadnie skomplikowana, ale naprawdę wciąga.

Ale to właśnie jest w człowieku najpiękniejsze: nigdy nie jest aż tak zniechęcony ani aż tak zdegustowany, żeby się poddać i spróbować jeszcze raz, 
ponieważ doskonale zdaje sobie sprawę jakie to ważne i jak bardzo warte zachodu.

Bradbury nakreślił wizję przyszłości ludzkości, która wcale nie jest taka nieprawdopodobna. Weźmy też pod uwagę, że książkę wydano po raz pierwszy w 1953 r. i wciąż jest aktualna. Sama w sobie stanowi pewną przestrogę dla ludzi, którzy sami dla siebie są największym zagrożeniem. Ja jestem nią oczarowana i myślę, że każdy powinien ją w którymś momencie życia przeczytać. 

Szczegóły:
Tytuł: 451° Fahrenheita
Tytuł oryginału: Fahrenheit 451
Autor: Ray Bradbury
Wydawnictwo MAG
Liczba stron: 176


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałam napisać coś o filmie, ale jakoś mi nie wyszło, chyba nie umiem recenzować filmów. Poniżej moje wypociny:

źródło: filmweb.pl
Film jest zupełnie inny niż książka.
Główny motyw został zachowanym, ale dodali bardzo dużo elementów, których w książce nie ma. Na przykład Mątwy, czyli ludzi, którzy chronią książki. Pojawiają się też e-booki, a ze strażaków zrobiono jakąś jednostkę specjalną zwalczającą wszystkie objawy obecności literatury i filmu.
 ie dziwię się, że napakowano tu efektów specjalnych, w końcu film miał być rozrywką.
Michael B. Jordan bardzo pasował mi do roli Guya, chociaż jego pierwowzór jest i starszy i żonaty i nieco inny. Jednak film wypada wg mnie dużo gorzej niż książka, momentami nawet się nudziłam. Jeśli ktoś nie zna książki, może się czuć zagubiony, bo film nie wyjaśnia dlaczego świat jest taki a nie inny.





Brak komentarzy: