maja 21, 2018
Testament - Remigiusz Mróz
Przy okazji recenzji poprzedniej części pisałam, że na dobre wyszło by tej serii gdyby się już zakończyła. Co za dużo to niezdrowo. Nie zrozumcie mnie źle – bardzo lubię czytać o kolejnych przygodach Chyłki, ale wszystko wydaje mi się coraz bardziej naciągane.
Na początku Testamentu Chyłka stawała na głowie, żeby wyciągnąć Kordiana z więzienia. I wiecie co? W tych momentach bliżej jej było do czarodziejki niż adwokata. Ten wątek był nieco pogmatwany, dziwny i musiałam o tym wspomnieć, ale przejdźmy teraz do głównej sprawy, która ciągnie się przez całą książkę. Tym razem autor znowu sięgnął po całkiem aktualny w Polsce temat, czyli reprywatyzację działek w Warszawie. Do Chyłki zgłasza się jej niedawny ginekolog - Rafał Kranz - z prośbą o pomoc. Pacjentka którą widział tylko raz w życiu zostawiła mu w testamencie całkiem sporą działkę. Co dziwniejsze na rzeczonej posesji znaleziono jej zwłoki i list. Czyżby popełniła samobójstwo? Dlaczego zostawiła taki a nie inny testament?
Wydaje się że sprawa będzie proste, ale im głębiej Zordon i Chyłka się w nią zagłębiają, tym więcej niewiadomych, więcej trupów i szemranych interesów. Część w której grzebią w tych wszystkich ustawach niekoniecznie mnie porwała. Po dość dziwnym, ale dynamicznym początku akcja nieco zwolniła i nieco mi się wszystko ciągnęło. Z samego końca książki jestem naprawdę zadowolona. Było ciekawie, dużo się działo, a we wszystko zaangażowało się całkiem sporo osób z kancelarii Żelazny & McVay. Chyłka znowu jest w formie, rzuca trafne cięte riposty i kwieciste metafory - za to chyba najbardziej ją lubię.
W finale autor znowu zrzucił na czytelnika bombę i to taką, która wcale mi się nie spodobała. Jeśli już czytaliście tę książkę, to wiecie o czym mówię i wg mnie to było już za bardzo naciągane. No ale cóż, zobaczymy jak się wszystko rozwinie w kolejnej części. Testament był też dużo lepszy od części poprzedniej. Były momenty mniej lub bardziej nużące, ale poruszana w niej tematyka bardziej przypadła mi do gustu. Chyłka wyszła znowu na prostą i jak czołg przekopywała się przez kolejne akta sprawy. Książka była całkiem dobra. Obyło się bez rewelacji, ale czytałam ją z przyjemnością.
Brak komentarzy: