grudnia 20, 2017
Góra w Tybecie. Pielgrzymka na święty szczyt - Colin Thubron
Dawno nie było na blogu reportażu, więc zapraszam na recenzjo-opinio-streszczenie książki, którą czytałam i opisywałam na studiach i postanowiłam podzielić się z Wami wrażeniami. :)
Góra w Tybecie jest reportażem w którym Colin Thubron zmierza na Kjlas – świętą górę w Tybecie. Rozpoczyna on swoją pielgrzymkę od strony Nepalu. Góra ta wznosi się w masywie Transhimalajów i nigdy nie została zdobyta. Z jej okolicy wypływają też największe rzeki regionu. Kajlas jest celem pielgrzymek buddystów, hinduistów, dżinistów i wyznawców bonu. Wszystko zaczęło się w dolinie rzeki Karnali. Autor na swojej drodze poznaje historię i zwyczaje panujące na obszarach przez które przemierza. Nepal opisuje jako łącznik Tybetu ze światem zewnętrznym, który od stuleci przecinała sieć szlaków handlowych. Tym zajęciem trudnili się i wciąż się trudnią Bothiowie, wyznawcy buddyzmu tybetańskiego, który na tym terenie miesza się z hinduizmem.
Na początku książki Tybet jest przedstawiany jako niedostępna kraina przodków ludzi mieszkających w Nepalu, którzy musieli swoją ojczyznę opuścić. Autor przytacza historię Tybetu i relacje pierwszych europejskich podróżników, którzy przywozili ze swoich wędrówek historie o tym miejscu schowanym za najpotężniejszymi górami. Ich relacje były przepełnione zachwytem orientem, ale także pełne sprzeczności na skutek izolacji Tybetu, zakazie wstępu obcokrajowcom i chińskiej ksenofobii. W XIX wieku Tybet był mistycznym miejscem o którym szeroko się mówiło w wiktoriańskiej Anglii. Wiązano go z mityczną Atlantydą, mówiono o uprawianej tam magii, okultyzmie i latających joginach.Ta książka obfituje w liczne przykłady wyobrażeń jakie mieli o Tybecie ludzie w różnych momentach historii świata. Nie wiedziałam, że jest ich aż tyle.
Colinowi w pielgrzymce towarzyszy miejscowy mężczyzna Iswor, który opowiada o życiu zwykłych ludzi w Nepalu oraz tłumaczy niektóre praktyki religijne w odwiedzanych po drodze klasztorach.
Napotkane klasztory są pełne młynków modlitewnych, wszędzie widać biedę, a na ścianach łuszczy się tynk. Klasztor zamieszkują dziesiątki mnichów, którzy pochodzą z Tybetu, lub są potomkami uciekinierów z Tybetu po chińskiej rewolucji kulturowej. Klasztorne korytarze zdobią zdjęcia wybitnych lamów, pozłacany budda króluje wśród posągów licznych innych buddów, bogiń, bodhisattwów i bóstw. Wieki temu z Indii napłynęła mahajana wraz z grupą hinduistycznych bóstw, które zmieniły oblicze buddyzmu na tych terenach. Te fragmenty o mieszaniu się religii są dość skomplikowanie napisane i trzeba się naprawdę skupić, aby się w tej historii nie pogubić. Czasami brakowało mi też rozróżnienia o którym odłamie danej religii jest mowa. Jeśli ma się podstawowa wiedzę o buddyzmie i hinduizmie, jest całkiem klarownie, ale myślę, że osoba nie mająca takiej wiedzy może się nieco pogubić w tych wszystkich obco brzmiących nazwach.
Równocześnie z pielgrzymką poznajemy przeszłość autora, w której pełno jest wspomnień rodziców – w tym ojca, który jako wojskowy stacjonował na północy Indii i przywoził do domu wiele zwierzęcych trofeów z polowań. Bardzo mnie zainteresowały zwyczaje ślubne. Kobiety opuszczają swoje domy i wprowadzają się do rodziny męża, gdzie nie zawsze wytrzymują i kończy się to tragicznie. Niektóre tradycje mogą szokować. Reportaż ten obfituje również w liczne nawiązania do historii regionu Nepalu i Tybetu. Historia Tybetu raczej nie jest znana ludziom, więc te fragmenty czytałam z żywym zainteresowaniem.
Wielkim zaskoczeniem tej książki była dla mnie geologia, a raczej to, że się ona w ogóle pojawiła. Autor skrupulatnie opisał płaskowyż tybetański jako dawne dno Oceanu Tetydy, wędrówkę i kolizję kontynentów, wypiętrzenie Himalajów i liczne skamieliny. Jak dla mnie bomba. Sam obchód góry Kajlas zgodnie z ruchem wskazówek zegara może usunąć skalania całego życia i odkupienie za najcięższe zbrodnie. Sto osiem obchodów doprowadza do stanu Buddy. Kajlas zbiera też krwawe żniwo, kiedy nieprzygotowani indyjscy pielgrzymi z nizin w ciągu kilkunastu godzin znajdują się na wysokości pięciu tysięcy metrów.
Podsumowując, książka jest naprawdę warta przeczytania. Jest napisana dość łatwym językiem przez co czyta się ją przyjemnie. Szczerze mówiąc, to o religii nie dowiedziałam się za dużo, ale jestem zachwycona szczegółowością opisów życia prostych ludzie, przytaczaną historią regionu i ciekawostkami geograficznymi, które w bardzo przystępny i płynny sposób przeplatały się z momentami medytacji i rozmyślań autora nad przebytą drogą. Oczywiście nie jest to książka dla wszystkich, ale ja lubię czasami poczytać o takich sprawach. Podobało mi się i jeśli jesteście choć trochę zainteresowani Tybetem, to jest to pozycja naprawdę warta przeczytania.
Szczegóły:
Tytuł: Góra w Tybecie. Pielgrzymka na święty szczyt
Seria: Orient Express
Autor: Colin ThubronWydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 216
Brak komentarzy: