sierpnia 30, 2018
Gry online i nieco kanibalizmu - Nowa Fantastyka nr 9/2018
Już prawie wrzesień! Mnie sierpniowe przygotowania do szkoły już od dawna nie dotyczą, ale w opowiadaniach czuć trochę szkolnego klimatu. Śmierdzi też nieco kanibalizmem, hihi. Okładka numeru jest świetna, opowiadania trzymają poziom, ale publicystyka tym razem niekoniecznie mnie zainteresowała.
Z artykułów tylko kilka przypadło mi do gustu. Pierwszy to oczywiście Wilk – najlepszy wróg człowieka autorstwa Witolda Vargasa, czyli jak to opisał autor: „(…) chaotyczna gawęda o wybujałej wyobraźni słowiańskiego ludu, z wilkiem w tle”. Tym razem jest to luźna pogadanka o różnych przedstawianiach wilka. Niczego nowego tu nie ma, ale i tak czytałam ją z przyjemnością.
Kolejny warty uwagi artykuł to Fenomen grania w sieci. Ja raczej w sieci nie gram (mimo, że moja osobista siostra jest w tej dziedzinie specjalistką), ale przyznam się, że na moim Steamie czeka na zainstalowanie The Elder Scrolls Online. Jeśli jesteście ciekawi jak się to wszystko zaczęło i jaki udział w sukcesie grania online miał najsławniejszy chyba World of Warcraft, to polecam przeczytać.
Dla fanów kina też się coś znajdzie. Możecie poczytać o Predatorze (ja nigdy nie byłam jego fanką) lub zapoznać się z reżyserem ostatniego kinowego hitu – Ant-Mana i Osy.
Jeśli chodzi o felietony, to najbardziej podobał mi się ten Petera Wattsa A/Polityczny prawiący między innymi o polityce i poglądach w książkach. Lil i Put znowu rozbawili do łez, a w lamusie króluje elektryczny człowiek.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pierwsze polskie opowiadanie najbardziej przypadło mi do gustu. „Egzaminy” Marty Malinowskiej przedstawiają nam szkołę magii dla czarodziejek. Uczęszcza do niej Kali – adeptka ostatniego roku, ale zamiast przygotowywać się do ostatecznych egzaminów napotyka na swojej drodze problem w postaci wkurzającej dziewczyny z czwartego roku – Miry, która zapragnęła nauczyć się kilku zaawansowanych zaklęć. Bardzo spodobało mi się przedstawienie magii oraz tego, co się dzieje z adeptkami po skończeniu szkoły. Tego nie zdradzę, aby nie psuć Wam niespodzianki, ale wierzcie mi, to opowiadanie zasługuje na uznanie.
Kolejne tekst również nawiązuje do szkoły. „Plato” Tomasza Kaczmarka to obraz świata po apokalipsie. Jesteśmy w Świetlistym Jeruzalem razem z aniołami i czającą się w oddali ciemnością, którą na razie powstrzymuje boskie światło. Dodajmy do tego uczniów pewnej szkoły i sadystycznego nauczyciela, a otrzymamy naprawdę pozytywnie zakręconą historię. Nie koniecznie mnie porwała swoją tematyką, a początek nieco mi się ciągnął, ale ostatecznie było naprawdę interesująco.
„Sen czerwia” Piotra Rymarczyka - nie wiem jak to opisać. Pasuje mi tu określenie, że było mega creepy. Sam tytuł nasuwał mi obrzydliwe skojarzenia, a teraz pomyślcie sobie, że w pierwszej scenie na imprezie chłopak bierze dziewczynę za rękę i jak gdyby nigdy nic odgryza jej kciuk z kawałkiem dłoni. Blee, ale coś fajnego jednak da się znaleźć w tym osobliwym opowiadaniu.
„Ciężcy” Richa Larsona było najlepszym zagranicznym opowiadaniem. Jesteśmy na skolonizowanej planecie razem z Dexterem, który bada zagadkę tajemniczych ataków kolonistów na Ciężkich, czyli przybyszów Ziemskiego Konsorcjum. Autor ma przyjemny styl pisania, który bardzo mi pasuje i zwróciłam na to uwagę już przy okazji poprzednich numerów. Wszystkie kosmiczne kwestie są bardzo jasne i proste, a cała historia również okazała się wciągająca.
Znowu czekałam na Novik i znowu się zawiodłam, ale i tak było nieco lepiej niż ostatnio. „Któremu jego gwiazda sprzyja” Naomi Novik było dla mnie bardzo dziwne. Na pewnej planecie wylądował kosmiczny statek Laurence’a, który zmierza do kolonii. Wszystko pięknie ładnie, ale gubernatorem kolonii jest smok Temeraire. Taki latający i ziejący ogniem. Sorry, ale smoki i kosmiczna technologia pasują mi jak wół do karety. Nie specjalnie mi się podobało.
„Oświecenie” Matthew Mather’a to wariacja na temat chrześcijaństwa i spożywania ciała Chrystusa oraz interpretacji tego przez pewną grupę osób jako zachętę do spożywania swoich własnych ciał. Taki tam motyw kanibalizmu, ale bardzo fajnie przedstawiony, o ile takie coś może być fajne. A jednak, mi się spodobało.
Brak komentarzy: