lutego 11, 2019

Trochę Rzymu i japoński steam-punk - Nowa Fantastyka nr 2/2019


Co słychać w lutowej Nowej Fantastyce?

Fani Star Treka będą usatysfakcjonowani, bo numer wita ich artykułem o nadchodzącym kolejnym sezonie "Star Treka: Discovery" na Netfliksie. Ja nigdy nie byłam fanką tego uniwersum, bo chyba mogę tak to określić, ale jeśli są wśród was fani tej kosmicznej franczyzy, to polecam.

Naziści w fantastyce też byli super, to znaczy artykuł o nich taki był. Jest to motyw często i szeroko wykorzystywany w kulturze jako uosobienie wszelkiego zła, szczególnie jeśli akcja utworu ma miejsce podczas II Wojny Światowej. Od książek Dicka, Dukaja i Grzędowicza do filmów i seriali, jak kultowe "Allo, Allo". Na pewno ten motyw jest wciąż żywy i popularny.

Nie pamiętam kiedy ostatnio pojawił się jakiś tekst o mandze i nareszcie jest. Steam-punk po japońsku to subiektywne przybliżenie dwóch utworów nawiązujących do epoki pary. Nigdy się w ten temat nie zagłębiałam, ale obie mangi wydały mi się interesujące, a mowa o "Fullmetal Alchemist" oraz "Kuroshitsuji", która obiła mi się już kiedyś o uszy.

Fantastyka w PRL. Od czego się zaczęła, jaka była i jaki trzymała poziom? – na te pytania odpowiada Dariusz Skrzydło w tekście „Co w młodości czytały staruchy?”. Myślę, że nie sięgnęłabym po żadną z przedstawionych w nim książek, ale cieszę się, że dowiedziałam się co fantastyka oferowała młodym czytelnikom w latach 70-tych i 80-tych.

Z felietonów tym razem najbardziej zainteresował mnie Orbitowski i jego "Zło niezawinione" w którym bardzo poleca skandynawski film "Thelma". Przyznam, że poczułam się zainteresowana opowieścią o dziewczynie, która myślami może zrobić komuś krzywdę.

Opowiadań było mało, bo tylko trzy, ale objętościowo „Krew w Leopolis” Andrzeja Miszczaka zajęło całkiem sporo miejsca, bo ciągnęło się przez 25 stron! Jak dla mnie, było trochę za długie, bo jednak przyzwyczaiłam się do nieco krótszych tekstów. Jesteśmy w starożytnym Rzymie, a raczej czymś podobnym, bo fantastycznie unowocześnionym. Kalia jest gladiatorką walczącą na arenie, ale wkrótce wyrusza do Leopolis w poszukiwaniu pewnego pisarza. Jest poplątanie, czasem dziwnie ale jest też bardzo sympatycznie mimo, że tematyka nie bardzo mi odpowiadała.

Opowiadanie „Kuszib” Hassana Abdulrazzaka jest bardzo dobre i przerażająco obrzydliwe. Ur i Ona są parą mieszającą gdzieś na Ziemi. Wkrótce udają się na ucztę połączoną z pokazem mody. Degustują potrawy i różne wina, ale… no właśnie. Okazuje się, że wszystko wcale nie jest zrobione z roślin albo zwierząt. Turpizm i makabra, ale za to jak pięknie czytelnikowi podana. Bo tak, ten tekst może i ma szokować. Zdecydowanie polecam się z nim zapoznać.

Równie dobre, ale w zupełni innym klimacie jest „Wilk i Mantikora” Grega van Eekhouta. Jest to jakby urban fantasy w nieco przemeblowanej Ameryce Północnej. Naszą główną bohaterką jest Agnes która przemyca magię zaklętą w kościach fantastycznych stworzeń z południa na północ Stanów. Ciekawy świat i system magii, którą można nawet handlować. Czytało się je również bardzo przyjemnie i szybko.

Zdecydowanie warto sięgnąć po ten numer. Każdy znajdzie coś dla siebie. 
 

Brak komentarzy: