marca 08, 2015
Niebo Montany - Nora Roberts
Nora Roberts ma w swoim dorobku książki z kategorii "głupie, lecz przyjemne romansiki" oraz piękne i zajmujące historie. "Niebo Montany" należy zdecydowanie do tej drugiej grupy. Nie ukrywam, że obie kategorie czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Nora pisze niesamowicie prostym i przystępnym językiem. Łatwy język = zaleta (zazwyczaj).
Teraz ogólnie o historii. Poznajemy 3 przyrodnie siostry, zupełnie obce dla siebie. Mają wspólnego ojca i poznają się na jego pogrzebie. Wszystko dzieje się na Ranczu Mercy w Montanie. Okazuje się, że każda z sióstr dostaje w spadku 1/3 rancza pod warunkiem, że razem zamieszkają na nim rok. No i zabawa się zaczyna.
Siostry to:
- Willa - mieszkająca na ranczu całe życie kowbojka, twarda, uparta, typ "wszystko zrobię sama,
- Lily - zagubiona rozwódka z Wirginii, uciekająca przed swoim mężem, który się nad nią znęcał, nieśmiała, początkowo płaczliwa, zagubiona,
- Tess - "dama z Hollywood", zawsze świetnie ubrana, przyzwyczajona do wygód, lekko bezczelna.
Ich opis chyba daje jakiś obraz tego, co tam się musiało dziać. Oczywiści książka obfituje w opisy ich kłótni, braterskiej miłości i nie tylko. Nie może zabraknąć super seksownych kowbojów, którzy odmienią życie sióstr. Nie można narzekać na brak kilku wielkich miłości, zupełnie różnych od siebie.
Żeby nie było za kolorowo, pojawiają się dziwne morderstwa i zmasakrowane zwierzęta. Oskalpowane ofiary, wypatroszone bydło... brzmi super, nieprawdaż? Dodatkowo w okolicy pojawia się były mąż Lily. Montana jest świetna, dosłownie widzimy wielkie łąki, pastwiska i ośnieżone szczyty gór skalistych. Coś wspaniałego. Można się zakochać.
Dodam, że podobny motyw z trzema siostrami jest w książce Jill Shallvis "Oczarowana", możliwe, że inspirowała się właśnie tą powieścią Nory. I przestrzegam - nie oglądajcie ekranizacji, bo jest beznadziejna. Marna mała amerykańska produkcja z sytuacjami wyrwanymi z jakiegokolwiek kontekstu.
Brak komentarzy: